Żeby udzielić komuś kredytu, bank musi sprawdzić, czy dochody dłużnika umożliwią spłatę rat. Odejście od tej zasady jest źródłem obecnego kryzysu. Wdrożenie przejrzystych i czytelnych procedur badania zdolności kredytowej jest warunkiem bezpieczeństwa oszczędności zdeponowanych w bankach.
Każdy kryzys gospodarczy, ma również swoje dobre strony. Wymusza bowiem dobre zmiany w funkcjonowaniu firm. Dotyczy to szczególnie tych, którzy lubią uczyć się na własnych błędach. Jednym z efektów ostatniego kryzysu jest rekomendacja T - Komisji Nadzoru Finansowego dla banków, którą można ocenić jako próbę stanowienia pewnych standardów w dziedzinie kredytów hipotecznych.
Obserwując radosną twórczość bankowych macherów w poprzednich latach, uważam to za krok w dobrym kierunku, bo stabilne reguły finansowania są warunkiem stabilnej gospodarki. Bezrozumna pogoń za zyskiem, jako jedynym kryterium oceny placówek bankowych oraz nieuczciwy marketing, spowodowały totalne zamieszanie i zepsucie rynku nieruchomości w Polsce. Niekontrolowany dostęp do pieniędzy spowodował niczym - poza zwiększonym popytem - nieuzasadniony wzrost cen, trwający ok. roku czasu. Natomiast skutki tego i osiąganie poziomu normalności rynku trwało będzie o wiele dłużej. Bankowi biurokraci, poddani rynkowym regułom gry, nie zdali egzaminu - ktoś im musi „pomóc”.
Rekomendacja T to zbiór zasad dotyczących udzielania kredytów detalicznych, opartych o rzetelne badanie zdolności kredytowej. Zasad, które obowiązywać mają wszystkie banki udzielające kredytów. Rekomendacja wymaga, aby łączna suma spłacanych co miesiąc rat kredytów nie przekraczała 50 proc. dochodów w przypadku osób zarabiających nie więcej niż średnia krajowa i maksymalnie 65 proc. dochodów w przypadku osób o dochodach powyżej średniej. Rekomendacja zaleca przeprowadzanie wobec kandydatów do kredytu, testów skrajnych warunków oraz dodatkowych parametrów w testach warunków skrajnych. Nie dyskutując o liczbach, samo założenie powinno być korzystne dla klientów banków, którzy teraz w marżach odsetkowych płacą także za tych, którzy kredytów z tych czy innych przyczyn nie spłacają.
Można się spodziewać, że banki kwestionując prawo narzucania im zasad działania, będą stosowały różne sztuczki, aby utrudnić przyznawanie kredytów i zwalić wszystko na KNF. Ale osobiście uważam, że banki swoją dotychczasową polityką nie zapracowały sobie na zaufanie, którego się domagają. Nas obywateli kraju będącego na dorobku nie stać na to, aby ponosić skutki cudzej pazerności i niekompetencji.
Wiele dotychczasowych procedur narzuconych przez banki w procesie udzielania kredytów, stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa obrotu nieruchomościami. Bezpieczeństwa na które narażeni są wszyscy uczestnicy rynku nieruchomości, a które złożono na ołtarzu zabezpieczenia interesu banku, bez liczenia się z bezpieczeństwem pozostałych.
Uważam rekomendację za krok w dobrym kierunku i mam nadzieję, że to pierwszy, ale nie ostatni krok w kierunku cywilizowania reguł działania banków na polskim rynku nieruchomości. To właściwa rola dla instytucji państwowych.