Własny dom to marzenie życia chyba każdego Rodaka. Należy jednak do marzeń z najwyższej półki – co, jak wiadomo, dużo kosztuje. Jednak niewielu klientów dysponuje własnymi środkami.
Banki znacznie podwyższyły próg zdolności kredytowej i odsyłają wielu klientów z kwitkiem. Rzadko zdarza się klient, który ma zdolność kredytową powyżej 200.000 zł. Tymczasem, jak widać poniżej, za taką cenę rzadko zdarza się dom do kupienia. Brak pieniędzy – to pierwszy z czynników bardzo małej ilości transakcji.
33,7% o tyle wzrosły w ubiegłym roku ceny domów w okolicach Żywca
Drugi czynnik, to sztuczne wywindowanie cen przez deweloperów w okresie krótkotrwałej hossy na rynku. Rosnące ceny domów deweloperskich i raporty internetowych pseudoanalityków oparte na wirtualnych cenach z internetu, musiały wpłynąć na ceny na rynku wtórnym – i wpłynęły. Ceny wyśrubowane zostały do poziomu nieakceptowanego przez klientów. Ponieważ jednocześnie bankowym orłom przytrafił się kryzys, potencjalni nabywcy domów zostali z przysłowiową „ręką w nocniku”.
Jeśli do tego dodamy czynnik trzeci - przyzwyczajenie się właścicieli domów do cen z okresu hossy – mamy efekt w postaci drastycznego spadku ilości transakcji sprzedaży domów. Do właścicieli domów nie dociera fakt, że hossa się skończyła i jeżeli chcą sprzedać, to ceny muszą obniżyć. Jako kraj wdrażamy mechanizmy gospodarki rynkowej. Różni się ona od względnej stabilności cen w poprzednim ustroju tym, że teraz rynek nieruchomości – jak cała gospodarka – podlegał będzie cyklom koniunkturalnym. Czyli raz będzie taniej, a raz drożej, zgodnie z prawem popytu i podaży. Dopóki wszyscy tego nie zrozumieją, ten stan będzie trwał.