Kolejny miesiąc sytuację na całym rynku nieruchomości określa to samo słowo zastój. Najwyższy czas powiedzieć wprost, komu to zawdzięczamy...
1. Pisząc o bankowcach nie mam na myśli pracowników terenowych oddziałów, którym „góra” wysyła niemożliwe do realizacji plany - tylko: Komisję Nadzoru Finansowego, Związek Banków Polskich, zarządy poszczególnych banków.
To ich beznadziejna, ciągle zmieniana polityka odcięła rynek mieszkaniowy od kredytów. Tymczasem, żeby odwrócić uwagę od swojej polityki, wydają grube miliony złotych na reklamę kredytów, których następnie nie udzielają. 90 % klientów udających się po kredyt otrzymuje odmowę, ze względu na brak zdolności kredytowej. Zdolności określanej metodami i wg parametrów wymyślonych przez tych, których wyżej wymieniłem. Ci sami ludzie, którzy 3 lata temu decydowali, by udzielać kredytów wszystkim, którzy chcą, teraz zdecydowali, żeby nie udzielać prawie nikomu. W ten sposób ważne gałęzie gospodarki, jakimi są budownictwo i rynek nieruchomości, zostały odcięte od finansowania.
2. Znakomita większość deweloperów na Śląsku to ludzie nie mający pojęcia o rynku nieruchomości, o możliwościach śląskich klientów, powodujący swoim postępowaniem dodatkowe rozchwianie rynku.
Księżycowe ceny mieszkań, za ciągle obniżany tzw. standard deweloperski, mają psychologicznywpływ na właścicieli mieszkań na wtórnym rynku. Jeszcze parę lat temu – standard deweloperski – to było oddanie mieszkania, w którym do wykończenia pozostawały podłogi, kafelki i inne elementy indywidualne wykończenia. W tej chwili na bardzo wielu inwestycjach zawyżona cena mieszkania obejmuje stan surowy zamknięty – czyli gołe mury, bez ścianek działowych, bez instalacji i bez tynków. I to wszystko w cenie nie mniejszej od 4000 zł/m2, gdy faktyczny przeciętny koszt budowy 1 m2 – na prawidłowo zaplanowanej i prowadzonej budowie – nie powinien przekroczyć 1800 zł. Swoją nieudolność w realizacji inwestycji próbują sfinansować zawyżonymi cenami. Tylko niestety „jeleni” jakby coraz mniej.
3. Właściwie to trudno się dziwić właścicielom nieruchomości, którzy ogłupiani wirtualnymi cenami krążącymi w internecie, też chcieliby dostać wyższą cenę w sytuacji, gdy inni za mieszkanie w stanie surowym zamkniętym chcą o wiele więcej, niż oni za mieszkanie gotowe i w lepszej lokalizacji.
Można tu tylko ponownie tłumaczyć, że: Poziom cen wyśrubowany w latach 2007/2008 w wyniku bezkrytycznego udzielania kredytów przez banki, był okresem nienormalnym na rynku nieruchomości. Był to jedyny okres w ostatnich dwóch dekadach, gdzie sprzedawało się prawie wszystko. Czas zrozumieć, że ten okres bezpowrotnie minął. Wróciła normalność i właśnie teraz widać, jaka jest siła nabywcza naszego społeczeństwa. Tą próbę uświadomienia wszystkim na co nas stać, usilnie wspiera sektor bankowy – przeginając w druga stronę.