Kolejny rok dekoniunktury na rynku nieruchomości dobiega końca. W całym kraju można było obserwować ciągły spadek cen transakcyjnych, a Śląsk w niczym nie odbiegał od tej tendencji. Bez większego błędu można stwierdzić, że ceny rynkowe wróciły do poziomu sprzed okresu szaleństwa w latach 2006-2008. Ponieważ kredytowanie praktycznie ustało i analitycy bankowi główny wysiłek kierują, aby znaleźć prestekst do odmowy udzielenia kredytu, bardzo znacznie obniżyła się ilość transakcji finansowanych za pomocą kredytów hipotecznych. To główny powód, że znacznie spadła ilość transakcji w biurach nieruchomości.
Można więc stwierdzić, że aktualna sytuacja na rynku i akceptowane ceny transakcyjne, są odzwierciedleniem poziomu zamożności mieszkańców Śląska. Sprzedają się w przeważającej większości nieruchomości najtańsze, małe mieszkania, niewielkie działki, tanie domy do remontu.
Wyjątkowo wyraźnie - właśnie teraz - widać, co wart jest GUSowski wskaźnik przeciętnego wynagrodzenia, na Śląsku określany na poziomie 3.700 zł. Chyba, że jest to wskaźnik płac urzędników na państwowych i samorządowych posadach, gdyż wiele się nie pomylę, jeżeli napiszę, że 80% mieszkańców Śląska marzyłoby o takim wynagrodzeniu.
Nie bez wpływu na tę sytuację są też oczekiwania właścicieli nieruchomości, którzy przyzwyczaili się do cen z okresu hossy, gdy kredytów udzielano prawie wszystkim, którzy oddychali i potrafili samodzielnie trafić do banku. Nie wszyscy jeszcze zdali sobie sprawę, że wraz z wolnym
rynkiem, standardem stały się znaczne wahania cen rynkowych, uzależnione od stanu gospodarki lokalnie na danym terenie, co przekłada się na zamożność mieszkańców i ich zdolność kredytową.
Inwestując w nieruchomość, trzeba sobie zdawać sprawę, że jej wartość nie tylko może rosnąć, ale też i spadać. Decyduje o tym bardzo wiele czynników: gospodarcze, lokalizacyjne, rozwój lokalny, dostępność kredytowania, demografia i inne.
W tabeli obok pokazujemy wynik sondy przeprowadzonej w biurach nieruchomości należących do Grupy Specjaliści od Nieruchomości. Liczby obrazują
nam, jaki jest aktualny akceptowany poziom cen w podstawowych grupach nieruchomości mieszkalnych.
Spadło też drastycznie zainteresowanie nieruchomościami służącymi do działalności gospodarczej. Pracodawcy tną koszty, ograniczają zatrudnienie, rezygnują z rozwoju i inwestowania, aby móc przetrwać na rynku.
Co nas czeka na rynku nieruchomości w następnym roku? Wszystko w rękach polityków. Do zwiększenia się koniunktury na rynku potrzebne są pieniądze. Ze strony Komisji Nadzoru Finansowego płyną sygnały o niewielkim złagodzeniu wymagań dla starajacych się o kredyt. Powinno się to przełożyć na niewieki wzrost ilości kupujących. Nie sądzę jednak, aby nastąpiły jakieś zasadnicze zmiany cen i wzrost popytu. To może nastąpić dopiero, gdy ruszy gospodarka.